Zataczający coraz szersze kręgi szwedzki strajk, którego celem było przymuszenie Tesli do wpuszczenia na swój teren związków zawodowych, niespodziewanie przyhamował. Firma Muska poszła do sądu i uzyskała niemal natychmiastową decyzję. Szwedzka Agencja Transportu albo umożliwi odbiór tablic rejestracyjnych do świeżo nabytych samochodów, albo otrzyma karę w wysokości 1 miliona koron (równowartość 380 000 złotych). W domyśle: za działanie na szkodę konsumentów.
Szwedzki sąd staje po stronie klientów
Sytuacja wyglądała następująco: związki zawodowe IF Metall zdołały przekonać inne związki zawodowe do walki z Teslą. Kurierzy i listonosze przestali doręczać przesyłki, budowlańcy zapowiedzieli, że nie wezmą udziału w żadnych pracach konstrukcyjnych dla producenta, pracownicy Szwedzkiej Agencji Transportu zrzeszeni w związkach zablokowali wysyłkę tablic rejestracyjnych do nabywców Tesli.
Świeżo upieczeni właściciele samochodów zaczęli się publicznie skarżyć, że to pierwszy raz w historii, gdy związki zawodowe działają przeciwko ludziom, a nie w obronie pracowników i przeciwko jakiejś instytucji. Działać postanowiła też firma Muska. Jej przedstawiciele poszli do sądu i uzyskali niemal natychmiastową decyzję tymczasową, która obowiązuje w trakcie ewentualnego procesu. W poniedziałek, 27 listopada, sąd zadecydował, że Szwedzka Agencja Transportu musi wyrazić zgodę na odbiór tablic rejestracyjnych przez Teslę, w imieniu swoich klientów.
Jeśli organizacja nie dostosuje się do decyzji sądu w ciągu siedmiu dni, czeka ją kara w wysokości 1 miliona koron, równowartość około 380 000 złotych (źródło).
W ramach drugiego, toczącego się równolegle procesu, firma Muska zażądała, by pracownicy państwowego, szwedzko-duńskiego operatora pocztowego PostNord, zaczęli dostarczać tablice rejestracyjne nabywcom Tesli. W tej sprawie nie ma jeszcze ani wyroku, ani żadnej tymczasowej decyzji.
