Polak, Łukasz Krupski, przekazał niemieckiemu dziennikowi Handelsblatt 100 GB wewnętrznych danych Tesli (Tesla Files). Krupski skarżył się na niski poziom bezpieczeństwa pracy w placówkach firmy Muska, ale wśród przekazanych dokumentów były też inne pliki, na przykład dokumentacja Cybertrucka. Mechanik ostatnio pracował w serwisie producenta Norwegii, zarabiał w Tesli 430 000 koron norweskich rocznie, równowartość około 13 400 złotych miesięcznie.

Przekazał dane, żeby pomóc Elonowi Muskowi uczynić ten świat lepszym

W rozmowie z Handelsblattem Krupski, który właśnie ujawnił swój wizerunek i tożsamość, określa się mianem „wychowanka [w idei] Tesli”, stąd też jego uzasadnienie dotyczące kradzieży danych producenta. Ostatnio pracował w centrum serwisowym Tesli w Norwegii, wcześniej szukał swojego miejsca w Danii, Zjednoczonym Królestwie, Australii czy Kanadzie. Przed zatrudnieniem się w firmie Muska zarabiał równowartość około 230 000 złotych rocznie. W placówce Tesli było to mniej więcej 160 000 złotych rocznie, 13 400 złotych miesięcznie (źródło, za paywallem, sporo treści na Forum).

Jak wyjaśnił, już pierwszego dnia pracy (listopad 2018) zauważył, że firma jest źle zorganizowana. Nie miała dla niego kombinezonu, nie prała ubrań roboczych dla swoich ludzi, on dostał laptopa od razu, ale jego koledzy otrzymali swoje miesiące po zatrudnieniu. Gdy w 2019 roku na norweski rynek wchodziła Tesla Model 3, on i jego koledzy musieli w gotowych samochodach wymieniać reflektory, bo początkowo były niekompatybilne z europejskim rynkiem, a producent chciał pobić rekord sprzedaży.

Pożar, poparzenia i pochwała od samego Elona Muska

W trakcie swoich prac mechanicy musieli wykorzystywać boostery do akumulatorów 12 V, żeby ich nie rozładować. Jeden z nich wybuchł w trakcie prac, bo nie było w nim bezpiecznika zabezpieczającego przed ładowaniem urządzenia. Rozpoczął się niewielki pożar, który ludzie gasili własnymi butami i rękami, co doprowadziło do poparzeń u Krupskiego. Gaśnic nie było, a mechanicy nie chcieli narazić na szwank swojego pracodawcy. Za to działanie Polak został pochwalony przez samego Elona Muska.

Wtedy właśnie Krupski miał okazję podzielić się z szefem Tesli swoimi spostrzeżeniami. Wysłał mu listę kwestii, które powinny zostać poprawione. Jeszcze tego samego dnia jedna z sugestii została rozesłana przez producenta jako zalecenie do natychmiastowego wdrożenia. Ale kilka dni później przełożony Polaka chciał zacząć sprawdzać jego wiadomości do Muska, bo wywołały jakieś problemy. Podobnie myśleli niektórzy ludzie w norweskim oddziale Tesli.

Krupski zaczął odczuwać, że Tesla funkcjonuje dokładnie odwrotnie niż deklaruje. Teoretycznie chciała być otwarta, w praktyce Musk zaczął ignorować jego wiadomości, zrozumiał, że problemy miały być rozwiązywane lokalnie. W efekcie kilka dni później zwołał zebranie w sprawie bezpieczeństwa stołów wykorzystywanych do demontażu baterii. Wytrzymywały one maksymalnie 500 kilogramów, podczas gdy najlżejszy pakiet Tesli Model S miał 535 kilogramy. W dodatku nie dawało się w nich regulować wysokości, więc mechanik/mechanicy musiał manewrować podnośnikami, na których był samochód.

Inne niebezpieczeństwo miało powstać, gdy koledzy usuwali [zapieczone] śruby zawieszenia z użyciem tarcz szlifierskich, co powodowało sianie iskrami po hali. Przełożeni powiedzieli mu, że zajmą się problemami i… zainstalowali mu na komputerze oprogramowanie śledzące o nazwie Code42. Jego kierownik zorganizował ponoć na niego pułapkę, poprosił go o modyfikację narzędzia w taki sposób, jakiemu Krupski zapobiegł po wymianie wiadomości z Muskiem.

Przeniesienie, zwolnienia, psychoterapia i wewnętrzne dane Tesli

Polaka przeniesiono do działu Sprzedaży i Dostaw, zaczął zajmować się elektroniką samochodów. Złożył wtedy skargę do działu HR, chciał porozmawiać o „niebezpiecznych warunkach pracy” w centrum serwisowym Tesli. Po kilku dniach, w maju 2020 roku, dowiedział się, że rozważane jest jego zwolnienie. Jego przełożony powiedział mu, że zbyt dużo czasu poświęcał sprawdzaniu, czy wszystko jest w porządku, poza tym przeinterpretowywał informacje. On uznał to za nieprawdę, szczególnie w kontekście pożaru, który ugasił.

We wrześniu 2020 roku zemdlał, trafił do ambulatorium, następnie się leczył i korzystał z psychoterapii. Wtedy zaczął zbierać dowody tego, jak firma go traktuje, w końcu, w listopadzie 2021 roku, odkrył, że ma dostęp do systemu ERP (WARP) oraz Jira, mechanizmu zarządzania projektami stosowanego przez Teslę. Mógł zobaczyć wydatki Elona Muska, koszt jego ochrony w firmie Gavin de Becker, numery i adresy 100 000 pracowników, co było początkiem akcji Tesla Files, w ramach której ostatecznie przekazał Handelsblattowi 100 GB wewnętrznych danych producenta.

Dokumenty przekazał w listopadzie 2022, pierwszy tekst Handelsblatta pojawił się w maju 2023 roku. W czerwcu przeszukano jego dom, amerykańskie organy ścigania prowadzą przeciwko niemu śledztwo, którego Tesla nie chce komentować. Jego zdaniem producent eksperymentuje na klientach z samochodami, a już szczególnie z Autopilotem/FSD, odnośnie którego Musk nie dotrzymuje słowa (źródło, za paywallem).

Tesla Files

Dane wykradzione przez Polaka zwane są Tesla Files, Plikami/Aktami Tesli. Usiłowano wykorzystywać je choćby po to, by udowodnić, że w Giga Berlin jest wysoka liczba wypadków. Tę informację zdementowali oficjalnie niemieccy urzędnicy, którzy stwierdzili, że sytuacja jest odwrotna – wypadkowość jest niższa niż wynikałoby ze statystyk dla tego rodzaju przedsiębiorstw.

W czerwcu 2023 roku dom Polaka przeszukała policja.

Nota od redakcji Elektrowozu: artykuły Handelsblatta są dłuższe i zawierają o wiele więcej informacji. Normalna prenumerata kosztuje 29,99 euro miesięcznie, ale teraz jest możliwość czytania przez 4 tygodnie za 1 euro. Polecamy osobom zainteresowanym szczegółami, zamówienie można złożyć TUTAJ.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 27 głosów Średnia: 4.3]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: