W pierwszym półroczu 2023 roku opisywaliśmy akcję serwisową Volkswagena w Stanach Zjednoczonych, która wzięła się z wadliwej konstrukcji klamek VW ID.4. Okazuje się, że problem, choć banalny w zdiagnozowaniu i naprawie (=wymiana klamki), potrafił doprowadzić do sporego zamieszania za sprawą pewnej logiki funkcjonowania drzwi oraz kompletnego braku logiki po stronie polskiego serwisu. 

Poniższy artykuł stanowi opis perypetii naszego Czytelnika. Poddaliśmy go lekkiej redakcji. Wstęp i (śród)tytuły pochodzą od Elektrowozu. Zdjęcia są ilustracyjne, nie prezentują samochodu naszego Czytelnika.

Klamki VW ID.4, które potrafiły przerazić. Moją żonę przeraziły

O wadliwej partii klamek dowiedziałem się z artykułu na Elektrowozie odnośnie akcji serwisowej w Stanach Zjednoczonych.

Pierwsze sygnały o nieprawidłowym funkcjonowaniu drzwi zauważyłem już w kwietniu. Początkowo przestawała działać funkcja Auto Hold. Gdy auto stało, potrafiły się odblokować drzwi, samochód dochodził do wniosku, że kierowca chce opuścić pojazd. Najgorzej, gdy działo się to na środku skrzyżowania i mój elektryk się wyłączał…

Już po pierwszym takim figlu zadzwoniłem do znajomego pracującego w Volkswagenie. Usłyszałem od niego, że najbliższy termin na wizytę to za około 3 tygodnie. Stwierdziłem, że będę spokojnie czekał. Niestety, kilka dni później, gdy VW ID.4 jechała moja żona, doszło do niebezpiecznej sytuacji. Na zakręcie jej drzwi otworzyły się samoistnie – zdążyła je złapać, ale tak się zestresowała, że nie była w stanie dalej prowadzić. Musiałem do niej pojechać, odebrać ją i przewieźć auto do serwisu.

To nie były żarty, zadzwoniłem do znajomego i udało się z miejsca załatwić wizytę w ASO.

Volkswagen zawitał do serwisu z baterią rozładowaną do 30 procent. Zastanawiałem się, czy ktokolwiek się tym zainteresuje, może go wepnie do gniazdka, żeby elektryk miał najdogodniejsze na czas przechowywania 50-70 procent. A gdzież tam! Nie dość, że nie podłączyli, to jeszcze coś zaczęli testować i bateria zjechała do poziomu 18 procent. Następnie samochód został odstawiony na dwa tygodnie. Nieswojo się z tym czułem, prosiłem o podładowanie akumulatora – nic z tego. ID.4 czekał w tym stanie przez kolejne dwa tygodnie i dopiero po stanowczej reakcji mojego znajomego samochód został podłączony.

ASO nie informowało mnie o niczym, jakby doszli do wniosku, że skoro auto nie jest naprawione, to nie ma o czym mówić. Czas płynął. Pracownicy serwisu nie byli w stanie stwierdzić, gdzie jest problem – i to mimo tego, że przekazaliśmy im informacje, że jest akcja przywoławcza dotycząca uszkodzonych klamek. Objawy pasowały! Oni na to, że „nie mają takiej informacji z centrali” 🙂

Po trzech tygodniach nagle okazało się, że jednak rzeczywiście chodzi o klamkę. Ta przyjechała i… znowu cisza. Trzeba ją było polakierować, o czym dowiedziałem mimochodem od znajomego.

Po dokładnie miesiącu mam telefon, że VW będzie do odbioru na 99 procent w poniedziałek. Musiał czekać przez weekend, bo „nie było elektryka”, a „trzeba było wykonać aktualizację”. W poniedziałek cisza, we wtorek też… tydzień później w piątek karcący telefon, że mam już oddać użyczone auto, bo „muszę zrozumieć ich sytuację”.

W końcu wybrałem się do serwisu sam. Doszedłem do wniosku, że jeśli samochód będzie sprawny, odbiorę go i potestuję go przez kilka dni, bo planowałem wybrać się z rodziną na urlop do Toskanii. Ręce mi opadły, gdy baterię naładowali mi do 100 procent i odstawili auto na parking… Tłumaczę im, że tak się nie robi, po naładowaniu do pełna warto od razu używać, żeby nie przyspieszać degradacji ogniw. A oni mi na to, że producent mówi, że czasem trzeba baterię naładować do pełna.

Oni chyba do końca nie mają pojęcia, jak się postępuje z elektrykami…

Nota od redakcji Elektrowozu: auto zostało naprawione, urlop się udał.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 24 głosów Średnia: 5]