Toyota skupi się na rozszerzaniu gamy elektryków w marce Lexus, poinformował nowy prezes koncernu, Koji Sato. Jednocześnie firma nie zrezygnuje z przyjętej wcześniej strategii rozwijania różnych zespołów napędowych, usłyszał Reuters. Sato oficjalnie przejmuje władzę 1 kwietnia, ale już teraz zaczyna podejmować strategiczne decyzje dotyczące japońskiego producenta. Po chaosie zaserwowanym przez Akio Toyodę całość zaczyna prezentować się sensownie.
Napędy elektryczne jako premium. Wodór zostanie w marce budżetowej?
Według Sato co najmniej połowa problemów związanych z autami elektrycznymi a przypisywanymi Toyocie to efekt niewłaściwej komunikacji. Podkreślił, że przedsiębiorstwo trzyma się dotychczasowej strategii, w ramach której założono sprzedaż 3,5 miliona aut elektrycznych w 2030 roku. W 2022 roku do klientów trafiło 24 466 egzemplarzy BEV-ów (i 3 924 samochody na wodór, FCEV).
Zwiększanie portfolio z elektrykami w ramach Lexusa ma sens, koncernowi łatwiej będzie przekonać klientów do zakupu droższych samochodów, w których cenie zostanie ukryty koszt baterii oraz prac badawczo-rozwojowych. Nabywcy Lexusów otrzymają auta dynamiczniejsze, cichsze, bardziej komfortowe, podczas gdy w Toyocie dominować będą rozwiązania niekoniecznie gwarantujące emocje z jazdy, ale tańsze (silniki spalinowe i napędy hybrydowe).
Nowy prezes podkreślał, że nie jest to szczególnie istotna zmiana w strategii oraz że koncern nadal będzie skupiał się na rozwijaniu różnych zespołów napędowych obniżających emisję dwutlenku węgla. Trudno powiedzieć, jaki los spotka ogniwa paliwowe, bo wodorowa Toyota Mirai II startuje dziś od 319 900 złotych, zatem auto nie jest ani przystępne cenowo jak Toyota, ani dynamiczne jak Lexus. Sato zapowiedział, że dodatkowe szczegóły dotyczące strategii zostaną przekazane w kwietniu, gdy oficjalnie przejmie władzę w firmie.