Akio Toyoda, prezes Toyoty, nie zamierza stawiać wszystkiego na jedną kartę, nie chce zastępować aut spalinowych wyłącznie elektrycznymi. Woli dawać klientom wybór. Jego zdaniem w nadchodzących pięciu-dziesięciu latach będziemy obserwować „ogromne niedobory” litu i niklu nadającego się do stosowania w ogniwach Li-ion, co doprowadzi do problemów z produkcją i łańcuchami dostaw.
Toyoda podtrzymuje strategię: możliwość wyboru, dywersyfikacja, bez rozwijania elektryków na hurra
Choć Toyota otworzyła się nieco na samochody elektryczne, nadal podchodzi do nich z dystansem. Prezes apelował już wcześniej do świata i do japońskiego rządu, żeby wszyscy skupili się przede wszystkim na celu, jakim jest obniżanie emisji dwutlenku węgla, bez twardego wskazywania, że jedyną dobrą metodą ku temu jest produkcja aut elektrycznych (BEV) zamiast spalinowych (ICE). Firma zaznacza, że osiem hybryd plug-in z zasięgiem 64 kilometrów pozwala na niemal ośmiokrotne zmniejszenie ilości dwutlenku węgla trafiającego do atmosfery w stosunku do jednego elektryka z zasięgiem 515 kilometrów.
Szef największego producenta samochodów na świecie planuje podążać ku elektryfikacji swoją ścieżką. W wywiadzie udzielonym CNBC sugeruje, że ludzie nie będą zmieniać przyzwyczajeń tak szybko, jak wymarzyli sobie urzędnicy i jak wierzą konkurenci Toyoty. Jego zdaniem największymi problemami z elektryfikacją są niedobory infrastruktury do ładowania, ceny elektryków oraz uwarunkowania regionalne (źródło).
Zdaniem Toyody zakończenie sprzedaży aut spalinowych w 2035 roku, jak chciałaby Unia Europejska, Kalifornia (Stany Zjednoczone) czy miasto Nowy Jork, może okazać się „trudne”. Jako przykład podał samochody autonomiczne, które przyjmują się wolniej niż chcieliby ich zwolennicy. Z elektrykami ma być identycznie, szczególnie, że w nadchodzących 5 do 10 latach pojawią się ogromne niedobory litu i niklu.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: Toyoda twardo obstaje przy swojej ścieżce i, paradoksalnie, może na tym wygrać. Po obecnych tymczasowych zawirowaniach ogniwa Li-ion będą stawały się coraz tańsze, więc za kilka lat przechodzenie na elektryki może Toyotę kosztować mniej niż Volkswagena czy Nissana dziś. Ale może się też okazać, że niskie koszty to za mało, bo marka Toyota zacznie się kojarzyć ze tradycyjnymi, przestarzałymi rozwiązaniami.