W północnym Vancouver (Kanada) doszło do pożaru Tesli Model Y. Nie wiadomo, jaka była jego przyczyna, ale kierowca utrzymuje, że został uwięziony w środku. On się zaparł i wypchnął boczną szybę, więc żeby nie musieć powtarzać tego wyczynu warto zapamiętać, że w drzwiach znajduje się klamka, która mechanicznie otwiera rygle, nawet jeśli elektryka już nie działa.
Tesla Model Y i pożar
Z cytowanego przez media opisu właściciela wynika, że dojechał do skrzyżowania i nagle auto wysiadło. Chciał włączyć światła awaryjne i otworzyć drzwi, ale nie był w stanie tego zrobić. Kiedy we wnętrzu zaczął pojawiać się dym, wypchnął nogami szybę i uciekł z kabiny. Model Y lekko się rozpalił, ale został ugaszony w ciągu kilku minut, co widać na nagraniu:
https://www.youtube.com/watch?v=IgZf-auOZxI
Internauci przypomnieli kierowcy, że Tesla Model Y, owszem, ma elektroniczne otwieranie drzwi, ale dysponuje też mechaniczną klamką, która znajduje się dokładnie tam, gdzie palce człowieka, który położył rękę na podłokietniku w drzwiach. Przy normalnej eksploatacji otwarcie drzwi z wykorzystaniem zwykłej klamki wygeneruje ostrzeżenie o możliwości uszkodzenia zamka, jednak w tym przypadku kierowca mógłby się szybko wydostać z kabiny.
Choć z wydarzenia usiłuje się zrobić „kolejny pożar baterii Tesli” i „samozapłon”, wiele wskazuje na to, że to człowiek może być odpowiedzialny za zaprószenie ognia. Wskazuje na to szybkość, z jaką ugaszono pożar oraz fakt, że mimo wzmianki o „niedziałającej elektryce” w aucie do samego końca funkcjonują światła awaryjne. Sądzi tak też Jason Hughes, haker, który rozbiera Tesle oraz bywa wzywany jako ekspert do analizy aut Muska po wypadkach.
Oczywiście dyskusje pod tym twittem i innymi opisującymi zdarzenie zaczęły wędrować w zupełnie dziwacznych kierunkach. Pojawiały się głosy, że to Photoshop lub kolejny atak na Muska. Albo że chodzi o pożar baterii, bo Tesle są niebezpieczne. My zapamiętajmy, że w drzwiach są awaryjne klamki i skorzystajmy z nich chociaż raz, żeby ciało zapamiętało, jak się nimi posługiwać…