Renault zaprezentował zwiastun modelu z „silnikiem na wodór”. Choć mieszkańcy krajów nieanglojęzycznych często mylą angielskie „motor” (silnik elektryczny) i „engine” (silnik spalinowy), tym razem chyba nie ma mowy o przejęzyczeniu. Wygląda na to, że Francuzi pracują nad samochodem, w którym niska emisja będzie zapewniona przez spalanie wodoru. Nie mylić z utlenianiem w ogniwach paliwowych.

Renault na wodór, ale nie FCEV spokrewniony z linią H2-TECH?

O widocznym na ilustracji aucie nie dowiedzieliśmy się kompletnie niczego, nie licząc opisanej powyżej wzmianki o „silniku [spalinowym] na wodór”. Jeśli rozjaśnimy obraz, zauważymy, że samochód jest całkiem wysoki, jego proporcje i zastosowane w nim przednie reflektory przywodzą na myśl Audi z serii Q. Mamy zatem do czynienia z SUV-em:

Pod nowym logotypem znajduje się prawdopodobnie atrapa chłodnicy, wlot powietrza – bo silniki spalające wodór, tak jak silniki spalające pochodne ropy naftowej, muszą być nim karmione i aktywnie chłodzone. Trzeba wszak dodać, że efektywność tego procesu jest dość niska: podczas gdy Toyota Mirai II zużywa około 25 litrów wodoru na 100 kilometrów, bo utlenia gaz w ogniwach paliwowych, silniki spalające wodór potrzebują go mniej więcej dwa razy tyle do pokonania tego samego dystansu.

Z punktu widzenia tradycyjnych producentów utrzymanie przy życiu cylindrów ma sens. Dzięki nim kierowca nadal musi rok w rok wymieniać olej, troszczyć się o sprężarkę tłoczącą powietrze do cylindrów, modlić się, żeby wtryskiwacze nie zawiodły i pamiętać o masie innych dziwacznych podzespołów, które pracują pod dużym ciśnieniem i w wysokiej temperaturze. Dlatego Toyota testuje trzycylindrowy silnik spalinowy a Yamaha opracowała dla niej prawdziwe V8 zasilane wodorem.

Z punktu widzenia użytkownika, który potrzebuje przede wszystkim niezawodnego środka transportu pozwalającego na tanie przemieszczanie się z punktu A do punktu B, cała ta chęć utrzymania dotychczasowego status quo musi być co najmniej zaskakująca. Trzeba wszak dodać, że wprowadzanie nowych modeli elektryków idzie w Aliansie Renault-Nissan-Mitsubishi dość wolno, więc wodór może być postrzegany jako ratunek.

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: mamy cień nadziei, że Luca de Meo jednak się przejęzyczył i chodziło mu po prostu o samochód z ogniwami paliwowymi (FCEV, linia HYVIA). Renault stosuje je już w swoich autach dostawczych, więc próba zaimplementowania technologii do modelu osobowego może mieć sens. Oczywiście przynajmniej z punktu widzenia producenta.

Tak wygląda oryginalna, nierozjaśniona ilustracja Renault:

 

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 0 głosów Średnia: 0]