Toyota złożyła wniosek patentowy, z którego wynika, że producent chciałby mieć w samochodach elektrycznych mechanizm symulujący działanie sprzęgła i manualnej skrzyni biegów. Niewykluczone, że chodzi o to, by elektryki stały się w odbiorze bardziej podobne do aut spalinowych – nawet jeśli miałoby się to odbyć kosztem wygody kierowcy.
Pseudosprzęgło i pseudoskrzynia biegów
Normalne samochody elektryczne raczej nie mają skrzyń biegów. Wyjątkiem jest tutaj Porsche Taycan i inne modele bazujące na platformie J1 (Taycan Cross Turismo, Audi e-tron GT), które dzięki dwóm przełożeniom osiągają wyższe szybkości maksymalne i lepsze zasięgi. Ale wygląda na to, że japońscy producenci umiłowali sobie wrażenia związane ze zmianą biegów. Na przykład hybrydowa Honda Jazz e:HEV jeździ tak, że będziemy wchodzić na wysokie obroty, „redukować” i ponownie mocno rozkręcać silnik.
Toyota sprawia wrażenie, że chce pójść o jeszcze krok dalej niż Honda: nie tylko wyposaży samochód w tryb symulujący zmianę biegów, ale nawet da kierowcy do dyspozycji drążek manualnej pseudoskrzyni i pedał pseudosprzęgła, żeby człowiekowi wydawało się, że naprawdę decyduje o szybkości obrotowej silnika. Nad działaniem mechanizmu ma czuwać kontroler, który w razie czego przełączy elektryka w tryb normalnej jazdy.
Od tego momentu możemy tylko spekulować, że tryb „zmiany biegów” będzie wiązał się z dodatkową emisją dźwięku symulującą „wyższe obroty” silnika samochodu, by może nawet spalinowego silnika, choć takowego w ogóle nie będzie w aucie. Trudno wszak ocenić, jak duża jest grupa kierowców, którą interesowałoby takie zbędne utrudnienie albo kompletnie bezużyteczna dźwignia stercząca z podłogi.
Zdjęcie otwierające: kierownica i liczniki Toyoty bZ4X. Tutaj dźwigni zmiany biegów i pedału sprzęgła nie ma. Jeszcze nie ma?
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: w samochodach elektrycznych skrzynie biegów na razie się nie przyjmują, ale to nie znaczy, że w przyszłości nie wrócą. Jeśli ceny baterii będą rosły, taniej będzie zastosować mniejsze akumulatory i skrzynię z kilkoma przełożeniami niż większą baterię. W tym kierunku zmierzają producenci jednośladów, tyle że w nich ograniczeniem jest raczej dostępna przestrzeń niż cena ogniw.