Do 2025 roku ma polskie drogi ma trafić 1 milion samochodów osobowych. Czy sieci energetyczne wytrzymają to obciążenie? Jak wzrośnie zapotrzebowanie na energię, gdy wszyscy podłączą samochody elektryczne? Okazuje się, że rozsądne planowanie porą ładowania auta może nie tylko zaszkodzić sieciom energetycznym – ale wręcz wesprzeć elektrownie i… dać zarobić właścicielowi auta!
Elektromobilność w Polsce
Przeciwnicy samochodów elektrycznych bardzo często podnoszą argument, że podłączenie się wszystkich do ładowania będzie oznaczało gigantyczny wzrost zapotrzebowania na energię – a tego nie wytrzymają nasze sieci energetyczne.
Ministerstwo Energii na podstawie danych Polskich Sieci Energetycznych oszacowało jednak, że nie powinno być aż tak źle. W skali kraju nawet 1 milion aut elektrycznych spowoduje niewiele większe zapotrzebowanie na energię elektryczną (fioletowa kreska):
Wzrost zapotrzebowania na energię (fioletowa kreska) po podłączeniu 1 miliona aut elektrycznych na nocne ładowanie (c) Ministerstwo Energii
Wzrost zapotrzebowania ma wynieść 4 terawatogodziny (TWh) rocznie, czyli 4 miliardy kWh, co dla sektora energetycznego oznacza dodatkowe 2 miliardy przychodu rocznie. Zyskałby na tym także polski budżet, moglibyśmy bowiem ograniczyć import ropy naftowej o około 4-5 procent, co oznacza spadek kosztów jej pozyskiwania o około 0,4-0,8 miliarda dolarów rocznie.
Problemem byłoby podłączenie samochodów elektrycznych do ładowania w okolicy szczytu wieczornego (około godziny 18.00). Ale, paradoksalnie, auta na prąd mogą też pomóc w łagodzeniu skoków zapotrzebowania. Wystarczy, że podłączony do sieci samochód auto odda zgromadzoną w baterii energię (za co jego właściciel dostanie pieniądze), a zacznie się ładować dopiero po 23.00, w czasie tańszej taryfy nocnej.
Istnieją już dane, które pokazują, że takie działanie wpływa korzystnie na sieci elektroenergetyczne i może wygenerować dodatkowy zysk dla właściciela samochodu elektrycznego:
> „Elektryki” zarabiają jako… elektrownie – nawet 1 300 euro rocznie!
