Polski oddział Volvo był tak uprzejmy, że pozwolił nam przez kilka dni testować Volvo XC40 Recharge Twin, dawniej: P8 Recharge. System multimedialny samochodu pracuje pod kontrolą Android Automotive, co samo w sobie wydaje się być doskonałą ideą. Ale gdy przychodzi do funkcjonalności, okazuje się, że jest jeszcze sporo do nadrobienia, bo oprogramowanie prezentuje się surowo i nie posiada istotnych składników.

Android Automotive w samochodzie, czyli jest jeszcze sporo do zrobienia

Android Automotive to Android przeniesiony na wyświetlacz samochodu, z interfejsem zaprojektowanym w taki sposób, by korzystanie z niego było łatwiejsze w aucie. Obecnie stosowany jest w Polestarze 2, Volvo XC40 Recharge Twin, C40 Recharge Twin, pojawi się też w Renault Megane E-Tech Elektrycznym. W Volvo przekonaliśmy się, że nazwa obiecuje więcej niż możemy otrzymać. Elektryczne Volvo XC40, którym jeździliśmy, było pod tym względem co najmniej lekko niedopracowane, choć już pojawiło się w sprzedaży. Auto:

  • nie było w stanie połączyć się z internetem,
  • nie dało się powiązać z aplikacją mobilną w telefonie (samochód nie pokazywał monitu o autoryzację, jak gdyby ktoś nie zaimplementował tej funkcji),
  • gubiło przy restarcie wiele ustawień.

Problem braku dostępu do internetu rozwiązaliśmy łącząc się z siecią WiFi udostępnioną z telefonu. Wtedy liczba dostępnych funkcji nieco się zwiększała, ale nadal korzystaliśmy z mocno ograniczonego interfejsu z podstawowymi tylko funkcjami. Na głównym ekranie otrzymujemy siatkę czterech najpotrzebniejszych składników: Nawigacja, Multimedia, Telefon, Stan samochodu.

Multimedia/radio? Działają OK. Telefon? Również w porządku. Nawigacja? Zaraz do niej przejdziemy. Stan samochodu? To była chyba największa wada, w elektrycznym Volvo nie ma czegoś tak kluczowego, jak chwilowe i długoterminowe zużycie energii. Dlaczego? Bo programiści jeszcze nie dodali modułu, który prezentowałby takie dane.

Nawigacja nie chciała działać bez dostępu do internetu. W trybie stacjonarnym było to, powiedzmy, niezbyt uciążliwe, bo na starcie zwykle wiemy, w którym kierunku ruszamy. Gorzej, kiedy sieci zabraknie podczas jazdy, a nam się zamarzy sprawdzenie trasy alternatywnej lub wytyczenie ścieżki do innego celu. Wtedy po kilkunastu sekundach oczekiwania dowiemy się co najwyżej, że musimy spróbować później [opcjonalnie: zostać na starej trasie]. Trochę jak w telefonie bez dostępu do internetu, choć lepiej byłoby, żeby samochód nie robił takich psikusów, gdy jedziemy po drodze ekspresowej i zbliżamy się do kluczowego węzła:

W Volvo XC40 z systemem Android Automotive nie wyznaczymy trasy do celu, gdy zasięg będzie słaby. Samochód znalazł miasto, do którego chcieliśmy jechać, jednak nie potrafił wyznaczyć do niego trasy

Za każdym razem, kiedy samochód zyskiwał połączenie, pobierał kilkaset megabajtów map. Mimo tego nie wydawał się korzystać ze zgromadzonych zasobów. Nawigacja działa na dokładnie tym samym silniku, co Mapy Google w telefonach, więc jeśli lokalni mieszkańcy jeżdżą jakimś skrótem, pod prąd albo przez bramę, to nawigacja poprowadzi Was dokładnie tą samą ścieżką. Na przykład do zamkniętego na głucho przejazdu:

Nawigacja Google doprowadziła nas do zamkniętej bramy. Lokalni mieszkańcy tędy jeżdżą, ale ja nie mam przecież klucza…

Nasze Volvo XC40 nie rozumiało komunikatów w języku polskim, z angielskim było OK. Podstawową obsługę głosową mogliśmy wywołać z użyciem komendy OK, Google. Jednak już przy pierwszym jej użyciu zrozumieliśmy, dlaczego raczej nie będziemy z niej korzystać. Otóż wygłoszenie OK, Google na tyle podniesionym głosem, żeby samochód zareagował, powodowało, że trzy z pięciu telefonów znajdujących się w kabinie również uruchamiało Asystenta Google. Ani moja Żona, ani Dzieci nie były zadowolone.

Zaletą Android Automotive w Volvo była normalna szybkość działania (jak na przeciętnym tablecie) oraz znany, przyjazny interfejs. W ciągu kilkudziesięciu godzin testowania system multimedialny zresetował się tylko raz, ekran startowy był czarny, co szczególnie mocno doceni kierowca jadący nocą:

W styczniu 2022 roku Google zapowiedziało (a Volvo powtórzyło), że jeszcze w tym roku do aplikacji w Sklepie Google dla systemu Android Automotive dorzuci kolejną: YouTube. Ma ona dawać się uruchomić podczas postoju i… na pewno uprzyjemni oczekiwanie na naładowanie baterii. Dostępność aplikacji spoza ekosystemu Google zależy od deweloperów: albo zechcą oni tworzyć osobne interfejsy dla samochodów, z wszystkimi ich ograniczeniami, albo też zostaną przy wariancie Android Auto, czyli ekranie telefonu przeniesionym na wyświetlacz pojazdu. To pierwsze może być ciekawsze ze względu na dostęp do szeregu nowych danych, to drugie może być łatwiejsze.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 0 głosów Średnia: 0]