Zgodnie z wyliczeniami Bloomberg New Energy Finance (BloombergNEF) ceny baterii po raz pierwszy w historii spadły poniżej 100 dolarów za 1 kWh. Miał to być próg, przy którym samochód elektryczny kosztuje tyle, ile spalinowy odpowiednik. Niestety, wartości te dotyczą na razie tylko autobusów elektrycznych – i to w Chinach.
Ceny baterii w samochodach
W 2010 roku baterie kosztowały po 1 100 dolarów za każdą kilowatogodzinę (dziś: równowartość 3,99 tys. zł/kWh). W 2020 roku, jak wyliczył BloombergNEF, doszliśmy do poziomu 137 dolarów/kWh (497 zł/kWh), co teoretycznie daje 24,8 tysiąca złotych przy samochodzie z baterią o pojemności całkowitej 50 kWh (np. Peugeot e-208). Taniej jest w Chinach – mówimy o tym pod wykresem.
Zgodnie z kalkulacjami BloombergNEF, w chińskich autobusach udało się już zejść poniżej 100 dol./kWh (kwota minimalna). Średnia wartość przy pojazdach tego rodzaju w Państwie Środka to 105 dol./kWh. Z kolei w samochodach elektrycznych [w Chinach] średnia spadła do 126 dol./kWh, a na poziomie samych ogniw już do 100 dol./kWh.
Może to wyjaśniać, dlaczego BMW, Polestar, Tesla, Dacia czy Volkswagen rozkręcają produkcję elektryków właśnie tam, by następnie zdecydować się na transport pojazdów do Europy…
Analitycy BloombergNEF szacują, że średnie ceny pakietów baterii spadną do poziomu 101 dol./kWh do roku 2023. Przy takim poziomie producenci aut powinni mieć możliwość produkcji i sprzedaży masowo wytwarzanych aut elektrycznych w tej samej cenie (i z tą samą marżą) jak porównywalnych samochodów spalinowych. Przynajmniej na niektórych rynkach (źródło).
Stwierdzono przy okazji, że nawet wzrost cen surowców do poziomów z roku 2018 nie powinien znacząco wpłynąć na spadkowy trend. Może tylko opóźnić osiągnięcie poziomu 100 dolarów za kWh o dwa lata.
Zdjęcie otwierające: ilustracyjne, schemat budowy baterii wytwarzanego w Chinach BMW iX3 (c) BMW