Producenci nie zalecają holowania samochodów elektrycznych, ale tajemnicą poliszynela jest, że w ten sposób można naładować praktycznie każdego elektryka. Tę metodę stosowała już firma Quriers, która Fiatem Tipo eksperymentalnie ciągnęła Nissana Leafa – tę metodę przetestował też pewien Amerykanin, który holował Tesla Model 3 Fordem C-Maxem.
Ładowanie przez holowanie, czyli ile można zyskać
YouTuber Tech Forum wykorzystał Tesla Model 3 z oprogramowaniem w wersji 9., która wprowadziła mocniejsze hamowanie odzyskowe (rekuperacyjne). Eksperyment rozpoczęto z licznikami wyświetlającymi 365 kilometrów pozostałego zasięgu (z nominalnych 499 km). Pojazdem ciągnącym był Ford C-Max Hybrid z 2013 roku, jazda odbywała się z szybkością 20-25 km/h.
> Volkswagen idzie drogą Tesli. Wybór, konfiguracja i sprzedaż samochodów przez internet
Po przeciągnięciu samochodu na odległość 1,6 kilometra auto zyskało około 6,4 kilometra dodatkowego zasięgu, jeśli zysk mierzyć wskaźnikiem baterii, który wzrósł z 227 do 230, a następnie spadł do 227 mil.
Jednak bilans energetyczny pokazywał jeszcze wyższy zysk: 1 600 metrów na holu dało aż około 20,5 kilometra jazdy dopóki auto nie zaczęło pokazywać, że znowu zużywa więcej energii niż odzyskało („2 Wh/mi”).
> Tesla Model 3 do obejrzenia w Polsce 16-18 listopada 2018
W trakcie jazdy prognozowany zasięg samochodu wzrósł z 320 do ponad 1 600 kilometrów (999 mil). Ciągnięta Tesla Model 3 odzyskiwała energię w tempie około 0,65 kWh na kilometr. To znaczy, że po przejechaniu 1,6 kilometra auto gromadziło dodatkowo 1 kWh energii, co – realnie patrząc – powinno wystarczyć na przejechanie około 5 kilometrów normalnym tempem. Wynik nieźle pasuje do zasięgu, o którym informuje liczba znajdująca się przy wskaźniku baterii.
UWAGA. Holowanie samochodu Tesla w trybie innym niż Transport Mode może prowadzić do utraty gwarancji!
Oto zapis wideo z eksperymentu: