Niemiecki ADAC przeprowadził test 53 stacji ładowania w Berlinie, Hamburgu, Kolonii, Lipsku, Monachium i Stuttgarcie. Doświadczenia z nimi organizacja określiła mianem „dalekich od tych, które dotyczą konwencjonalnych dystrybutorów”.
Niemiecki test publicznych ładowarek
Zaledwie jedna z przetestowanych lokalizacji została opisana jako „bardzo dobra”. Dwadzieścia dziewięć było „dobrych”, siedemnaście oceniono jako „wystarczające”, a sześć w ogóle nie zdało egzaminu. A jakie były najpoważniejsze problemy?
> Jak przebiega szybkie ładowanie Nissana Leafa i Nissana Leafa 2? [WYKRES]
- 77 procent stacji ładowania w ogóle nie podawało informacji o kosztach ładowania po zakończeniu operacji,
- 72 procent w żaden sposób nie ograniczało czasu parkowania,
- 70 procent nie informowało o kosztach ładowania,
- 66 procent stacji nie dało się rozpoznać lub było słabo widocznych z odległości 25 metrów (!).
Znacznie rzadziej problemem był brak możliwości ładowania ad-hoc, czyli bez posiadania karty danego operatora (23 procent). 19 procent urządzeń nie podawało kosztów ładowania ani w urządzeniu, ani też w aplikacji. Ponadto w wielu wypadkach nawet w witrynie operatora nie było informacji o mocy urządzenia.
Jednak za najpoważniejszy problem uznano fakt, że stacje ładowania wtapiają się w tło (2/3 urządzeń). Były one praktycznie niewidoczne – a tymczasem powinny wyróżniać się tak samo, jak stacje tankowania.
|REKLAMA|
|/REKLAMA|